Krajobraz po burzy
Rok temu ówczesny Minister Finansów, Jacek Rostowski, ogłosił reformę ZUS. Dwanaście miesięcy później wybrzmiał jej ostatni akord i Polacy zadecydowali, gdzie będzie trafiać część ich składki emerytalnej. Obyło się bez zaskoczenia, choć ilość deklaracji w sprawie OFE daje nadzieję funduszom.
W ramach reformy połowa pieniędzy już zabranych w Otwartych Funduszach Emerytalnych została przekonana Zakładowi Ubezpieczeń Społecznych, a reszta… i tak do nich trafi, gdyż będzie stopniowo przenoszona do ZUS na 10 lat przed przejściem podatnika na emeryturę. OFE dostały zakaz reklamy i wprowadzono zmiany w portfelach funduszy (a dokładniej: zakaz inwestowania w obligacje skarbowe). Obywatele dostali zaś wybór: w czasie od kwietnia do końca lipca 2014 mogą wypełnić stosowną deklarację, jeśli chcą pozostać / przejść do OFE, lub nie robić nic – wówczas pozostaną lub przeniosą się do ZUS.
Te wszystkie zmiany stały się już faktem i wydawanie opinii nic tu nie zmieni. Warto natomiast przyjrzeć się faktom i prognozom specjalistów w sprawie OFE. ZUS czekał na 14 milionów decyzji. Około 10 procent z nich zadeklarowało przeniesienie części składki emerytalnej (ok. 3% składki emerytalnej) do Otwartych Funduszy Emerytalnych. Czy jednak milion 600 tys. to mało? Niekoniecznie. Jest to przede wszystkim wystarczająca ilość, by OFE przetrwały. Mimo to specjaliści przewidują, że fundusze będą się konsolidować, by uchronić się przed spadkiem, ale po oskalpowaniu ich przez rząd z ich głównego źródła zarobków, można się było tego spodziewać. Poza tym – powiedzmy sobie szczerze – na tym rynku, podobnie jak na rynku wymiany walut, inwestycja zależy też od wielkości, zatem najlepsze wyniki mogą osiągać tylko najgrubsze ryby. W tym sensie połączenie OFE może wyjść przyszłym emerytom na dobre.
Druga prognoza dotyczy ZUS. Jak alarmuje Wirtualna Polska, Zakład Ubezpieczeń Społecznych do 2020 roku upadnie. Należy jednak do tych informacji podchodzić z rezerwą. Jest niemal pewne, że polsk rząd po prostu nie pozwoli zbankrutować ZUS (ma to zresztą solidne uzasadnienie: co z emeryturami osób, które przez całe życie płaciły składki?). Trzeba przyznać, że okoliczności nie stoją po stronie podatnika. System emerytalny, w kształcie, w którym jest teraz, mógłby przetrwać tylko wobec wyżu demograficznego i paru pomniejszych cudów gospodarczych. Ponieważ jednak na cuda nie ma co liczyć, a zamiast wyżu mamy niż, niezbędne jest zadbanie o emeryturę na własną rękę. W tym momencie emerytura w zdecydowanej większości zależy od ZUS, jest w dodatku dość abstrakcyjna. W tym arcytrudnym dla emerytur momencie okazuje się, że środki po zakończeniu kariery zawodowej są rodzajem obietnicy. A z obietnicami, jak wiadomo, bywa różnie.
Komentarze